sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział 4

~Avalon~

Lekko zdziwiło mnie zachowanie Zoe. Przed chwilą nie mogła powstrzymać łez, a teraz z uśmiechem chce wyjść z pokoju. Wstałam z łóżka i spojrzałam w oczy przyjaciółki.
-Na pewno chcesz tam iść?
-Słuchaj to, że między mną a Louisem coś zaszło, nie ma nic wspólnego z Harrym... Poza tym stęskniłam się za nim-uśmiechnęła się lekko. Nacisnęła klamkę od drzwi i złapała mnie za rękę.Wróciłyśmy do salonu, gdzie czekał na nas Harry. Gdy nas zobaczył wstał i podszedł lekko w naszą stronę.
-Jeśli wam przeszkadzam, to...
-Nie jest okej-powiedziała Zoe i się uśmiechnęła. Usiedliśmy na kanapie.
-Więc, co tam u was słychać? -rozpoczęła moja przyjaciółka.
-Dobrze, jakoś leci. A u was?
-Też.
Na początku rozmowa była trochę sztywna, jednak potem rozmawialiśmy już na prawie wszystkie tematy, oprócz Louisa oczywiście. Trochę się czułam nieswojo, gdyż oni się znali prawie 3 lata, a ja z nim może 5 godzin? Jednak i tak było dość miło. Co prawda do Zoe kilka razy ktoś dzwonił, jednak ona zawsze odrzucała. Chyba nietrudno się domyślić, kto to był.
-Na serio jesteś policjantką? -spytał z niedowierzaniem Harry.
-No tak, a co w tym dziwnego?-odpowiedziała Zoe sięgając po popcorn.
-Nic, po prostu nie sądziłem że będziesz gliną-powiedział i też zaczął zajadać.
Nagle usłyszałam, że Amy płacze.
-Pójdę po nią-powiedziała Zoe i opuściła pokój.
-Teraz już wiem, dlaczego te oczy zdawały mi się znajome...-szepnął Harry.
Po chwili, moja przyjaciółka wróciła z Amy na rękach i butelką w dłoni.
-To może ja już pójdę? I tak dużo wam czasu zająłem-powiedział i spojrzał mi w oczy.
-Może cię odprowadzę? -wyjąkałam, gdyż nie umiałam się skupić, gdy tak na mnie patrzył.
-Bardzo chętnie-odpowiedział i ukazał szereg swoich białych zębów. Wychodząc rzuciłam jeszcze okiem na Zoe, która uśmiechnęła się do mnie.
-Idź! -powiedziała tak cicho, że tylko ja to usłyszałam. Ubrałam kurtkę na siebie i wsunęłam conversy na moje stopy. Harry otworzył drzwi i mnie puścił. Zeszliśmy na dół po schodach i znaleźliśmy się przy drodze.
-Jak wracasz? -spytałam.
-W zasadzie myślałem, że może chciałabyś się przejść? -uśmiechnął się.
Boże, czemu on był taki przystojny? Poczułam jak na moje policzki wkradł się róż.
-Pewnie-nie obchodziło mnie, że jest 1 w nocy. Chciałam po prostu, żeby nie odchodził.
Szliśmy uliczkami pobliskiego parku, tam gdzie się poznaliśmy. Na dworze słychać było tylko świerszcze i co jakiś czas jakieś pojedyncze auto. Poczułam jak zimny wiatr pieści moje gołe nogi. Cóż, było dość zimno, a ja w szortach i letniej kurtce spaceruję po parku. Wzdrygnęłam z zimna. Chłopak to zauważył. Spojrzał na mnie i bez wahanie ściągnął swoją kurtkę i zarzucił mi ją na ramiona. I znowu się zaczerwieniłam. Jeansowa kurtka pachniała jego wodą kolońską. Na chwilę zatraciłam się w tym zapachu, ale dość szybko powróciłam do rzeczywistości.
-Dzięki, ale tobie nie będzie zimno? -powiedziałam i spojrzałam na niego. Miał na sobie jeansy i t-shirt.
-Nie, wolę żeby tobie było ciepło-poczułam jak robię się coraz bardziej czerwona.
-Na pewno? Nie chcę żebyś zachorował-chłopak się zaśmiał. Spojrzałam na niego pytająco.
-Lubisz się troszczyć o innych, prawda?-zapytał.
-To chyba normalne-odpowiedziałam i poprawiłam za dużą kurtkę.
-Uwierz, że w dzisiejszych czasach to tylko nieliczne wyjątki-odpowiedział i spojrzał mi w oczy. Boże, jego oczy były nieziemskie. Szybko odwróciłam wzrok, jednak nagle poczułam przypływ pewności siebie.
-Uważasz, że jestem wyjątkowa?-spytałam i odważyłam spojrzeć na niego. Uśmiechnął się.
-Zdecydowanie jesteś inna i... ładnie śpiewasz-powiedział i puścił mi oczko.
-Ty słyszałeś...?
-Przez ciebie prawie zgubiłem tą kobietę, bo nie mogłam się powstrzymać, żeby spojrzeć co wydaje tak piękny dźwięk-spojrzał na mnie i szeroko się uśmiechnął.
-Też jesteś całkiem dobry-odpowiedziałam i pokazałam mu łobuzerski uśmiech.
-Oh, bardzo dziękuję-jego kąciki ust jeszcze bardziej się uniosły.
Szturchnęłam go ramieniem i pokazałam mu język. Chłopak oddał mi szturchnięciem. Oczywiście, o wiele lżej. Sądzę, że gdyby zrobił to swoimi pełnymi możliwościami upadłabym na ziemię.
-Skąd znasz Zoe?-spytał.
-Yy... Spotkałyśmy się w szpitalu psychiatrycznym-wybełkotałam i spojrzałam w ziemię.
-Na serio? -widocznie chłopaka zamurowało. Nie dziwię się z resztą.
-Tak, chodziłyśmy tam razem na terapię...
-Jaką?-dopytywał. Nie codziennie się pewnie dowiaduje, że jego przyjaciółka po zerwaniu z jego przyjacielem się cięła i brała dragi, a dziewczyna z którą właśnie rozmawia jest nieustabilizowana psychicznie.
-Nie martw się nie jesteśmy żadnymi psycholkami.`
-Oj co do ciebie, nie byłbym taki pewien. Pobiłaś mnie! -powiedział żartobliwie i pokazał mi język.
-Przecież, wiesz, że to...
-Spokojnie, tylko się tak z tobą droczę. Więc, po co chodziłyście na terapię?
-Zoe po urodzeniu Amy miała problemy. Brała narkotyki, cięła się... Ja po wypadku taty załamałam się i wysłano mnie tam. Moja mama tam leży, ona nie była tak silna jak ja.
-Przepraszam, nie powinienem...
-Nic się nie stało... Już przywykłam, że ludzie wyzywają mnie od świrusek i szajbusek.
-Ale ja cię...
-Wiem, tak się tylko z tobą droczę.
Chłopak uśmiechnął się i złapał mnie za rękę. Przez moje ciało przeszła ciepła fala. Spojrzał mi w oczy i zbliżył się do mnie. Był już coraz bliżej.
-Jeśli ci tak mówili, to wiedz, że po prostu ci zazdrościli. Jesteś wyjątkowa-szepnął mi na ucho.
Odsunął się ode mnie i lekko się uśmiechnął. Nie mogłam wyjść z szoku. Nie spodziewałam się tego co zrobił i powiedział. Stałam wmurowana.
-Idziesz?-jego głos przywrócił mnie do rzeczywistości. Skinęłam głową.
Wciąż nie puszczając się za ręce szliśmy w ciszy tak długo, aż znaleźliśmy się pod moim domem.
Sięgnęłam na swoje ramiona, żeby oddać kurtkę, jednak zatrzymał mnie swoim dłońmi.
-Zatrzymaj, oddasz mi następnym razem-spojrzeliśmy sobie w oczy i tak staliśmy. Mówiłam już, że miał nieziemskie oczy?
-Może buziak? -odpowiedział z łobuzerskim uśmiechem.
Mimo, że naprawdę tego chciałam, nie miałam zamiaru być łatwa.
-Ewentualnie w policzek, jako zapłata za pożyczoną kurtkę.
Udał lekkie zawiezienie. Zbliżyłam się, żeby dać mu całusa w policzek, gdy on nagle zmienił moje plany i przekręcił głowę, tak że dałam mu buziaka w usta. Odsunęłam się szybko i zakryłam usta dłonią. Na mojej twarzy od razu pojawił się kolor czerwony, jednak on wyglądał na rozbawionego.
-Głupek! -powiedziałam.
-Ale kochany.
-Niech ci będzie-odpowiedziałam. Uśmiechnął się, przez co sama nie mogłam pozostać obojętna. Moje kąciki ust również się uniosły.

~Zoe~
*po wyjściu Avalon*

Uśmiechnęłam się sama do siebie. Widać było, że Avalon podoba się Harremu i z wzajemnością.
-Ciocia Ava ma chłopaka-powiedziałam do Amy, a ona się uśmiechnęła. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Tak szybko wróciła? Wzięłam Am na ręce i otworzyłam drzwi. Zamurowało mnie zupełnie.
W drzwiach wcale nie stała moja przyjaciółka, tylko... Louis. 
-C-co ty tu robisz? -wydukałam zszokowana.
-Musimy pogadać-odpowiedział i spojrzał na Amy.
-Powtarzasz się.
-Nie porozmawialiśmy jeszcze...
-I sądzisz, że cię wpuszczę? Skąd ty w ogóle wiesz gdzie mieszkam? Harry...
-Proszę-spojrzał na mnie błagalnie. Westchnęłam. 
-Wchodź. 
Wszedł do środka, a ja zamknęłam drzwi. Czemu go w ogóle wpuściłam? 
Spojrzałam na niego i nic nie mówił. Wciąż trzymałam Amy.
-To twoja córka-powiedziałam. Patrzył w ziemię. 
-Chcesz mi coś powiedzieć, czy będziesz tak podziwiał panele? -syknęłam zirytowana.
-Nigdy nie chciałem cię zostawić.
-Ale zostawiłeś.
-Wiem i to było najgorsze, co mogłem zrobić.
-Poczekaj-powiedziałam i otworzyłam drzwi od pokoju Amy, położyłam ją do łóżeczka.
-Mama zaraz wróci-powiedziałam i zamknęłam drzwi.
Wróciłam do Louisa, który przyglądał się fotografiom wiszących na ścianie.
Zorientował się, że już jestem.
-To nie ja zadecydowałem o naszym rozstaniu.
-W takim razie, niby kto?
-Modest. Każą nam robić wszystko co im przyjdzie do głowy.
-I oni kazali ci się ze mną zerwać?
-Gdy zauważyli twój rosnący brzuch, zorientowali się co jest grane. Dali mi dwie opcje... Albo się rozstajemy albo usuwasz dziecko. 
Zszokowały mnie jego słowa. Czy oni mają do tego jakiekolwiek prawa? Aczkolwiek nie chciałam nagle o wszystkim zapomnieć. To było wręcz nie możliwe.
-Powiedziałem im, że nie mam mowy na żadną z ich opcji. Oni zagrozili, że mnie wyrzucą z zespołu...
-I znowu, zespół ważniejszy ode mnie. Tak już było gdy się jeszcze przyjaźniliśmy.
-Pozwól mi dokończyć. Chciałem odejść z zespołu. Nawet już podpisałem wszystkie dokumenty.
-Ale? -wybełkotałam. Chciał odejść? Dla mnie?
-W ostatniej chwili zmienili zdanie. Powiedzieli, że jeśli odejdę cały zespół się rozpadnie i kontrakty chłopaków również wygasną. Nie chciałem ich zawieźć, bo wiedziałem ile to dla nich znaczy.
Powoli zaczęłam rozumieć, jednak wciąż nie byłam pewna.
-Mogłeś chociaż zadzwonić lub wyjaśnić.
-Myślisz, że nie próbowałem? Wtedy... kiedy zerwaliśmy nałożyli mi podsłuch. Słyszeli i kontrolowali każdy mój ruch. Kiedy chciałem do ciebie zadzwonić lub napisać zabrali mi telefon. Na niego również nałożyli podsłuch.
Stałam jak wmurowana. Nie miałam o tych wszystkich rzeczach pojęcia.
-Przecież oni nie mieli do tego prawa!
-Jak tylko Simon zadzwonił do nas, że chce z nami podpisać kontrakt nawet go nie czytaliśmy. Tylko podpisaliśmy. Był tam paragraf, że mogą kontrolować nasze życie osobiste.
W sumie wszystko miałoby sens. W głowie miałam jednak jedno ''ale''.
-Skąd mam wiedzieć, że nie kłamiesz? -odpowiedziałam i spojrzałam mu w oczy. Po raz pierwszy on też na mnie spojrzał. Jego niebieskie oczy były jak zwykle piękne. Zdawały się mówić prawdę.
Zbliżył się do mnie, przywarł do ściany i pocałował. Długo nie trwało, żebym odwzajemniła pocałunek. Był namiętny, ale pełen czułości i szczerości. Wślizgnął swój język przez moje wargi. Zatopiłam swoje dłonie w jego włosach, a on objął mnie w talii. Oderwaliśmy się od siebie i z trudem łapaliśmy oddech.
-Ponieważ cię kocham-odpowiedział.

~~
Hej hej! :D
Rozdział wyszedł dłuższy, mam nadzieję, że Wam odpowiada! :)
Przepraszam, za długą przerwę, ale wiecie jak to jest, gdy jest koniec roku ;)
Następny rozdział powinnien pojawić się w piątek, gdyż wyjeżdżam na wycieczkę i nie będę miała możliwości dodania.
Jeśli czytasz, to proszę skomentuj, to motywuje! :)
Kocham was xx

7 komentarzy:

  1. Świetny :) Oj Lou, Lou ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaaa! Pocałował ją! Uwielbiam, kocham, wielbię! :)
    Perspektywa Zoe jest świetna! :) Zresztą, cały rozdział jest odjazdowy. Czekam na następny, pozdrawiam Asiek :*

    OdpowiedzUsuń
  3. jaki slodki. takie wielkieaqw. ;3 czekam ma nastepny!

    OdpowiedzUsuń
  4. awwwwww :33
    kocham, kocham, kocham.
    genialny!
    weny! czekam na nn.
    xx.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaki Harry szybki. Dopiero co się poznali z Avalon, a już ją "całuje" i w ogóle ;p Świetne, haha. Druga część Zoe i Louisem też było niesamowita. Przyszedł do niej i nareszcie wszystko wytłumaczył! Ciekawa jestem jak to się dalej potoczy, bo raczej nie będzie od teraz kolorowo. Modest się dowie i co? Wszystko zepsują, jak znam życie. Interesuje mnie również jak rozkręci się sprawa Havalon ( patrz! Nazwę wymyśliłam, bądź ze mnie dumna ;P) Ogólnie bardzo przyjemny rozdział. Czekam z niecierpliwością na następny.
    Pozdrawiam
    A.

    OdpowiedzUsuń
  6. jezus jak ja cię kocham za to opowiadanie ! aż mi głupio pisać tak krótkie komentarze ale niestety nie mogę napisac nic oprócz WOOOOOOOW *.*
    zapraszam na mojego nowego bloga:http://krzykbezsilnosci.blogspot.com/
    i http://give-me-love-oned.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam na 3 rozdział z perspektywy Zoe:
    http://i-wont-tell-if-you-want.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń